Język Polski jest “ą”, “ę”

Kampania naszych Uczniów

Język polski jest “ą, ę”📝🖋️📚

Uczniowie klasy 2A naszego liceum stworzyli kampanię broniącą znaków diakrytycznych “CZY OD CZASU DO CZASU WCISKASZ PRAWY ALT?”

W obronie ogonków powstał również bardzo ciekawy tekst:

Raper Łona nagrał ciekawy utwór, w którym pozbył się polskich znaków. Jak to wygląda, a raczej jak się tego słucha? Śmiesznie, a może „smiesznie”. Jest to rzecz jasna rodzaj prowokacji. Powszechne sposoby komunikacji: messenger, sms, Twitter promują krótką lakoniczną formę – 260 znaków i już. Aby użyć polskich ogonków, trzeba się już zmęczyć – na telefonie dłużej wciskać litery i wybierać odpowiednie „ą” i „ę”, na komputerze wciskać prawy Alt. To już na przykład kosztuje trzynaście sekund więcej, których nie chce nam się tracić. Wprawdzie, właściwie po co? Ludzki umysł jest cudowny, gdy widzimy tekst „Co zjada twoj zolw ?” od razu wyobraźnia podsuwa nam obraz skorupiastego gada zajadającego sałatę. W tym przypadku trzeba by cztery razy wciskać Alt, żeby wyszedł nam „twój żółw”.

Nie jesteśmy w tym lenistwie pierwsi. Starożytni Egipcjanie w ogóle w piśmie nie umieszczali samogłosek. Dlaczego? Wszyscy wiedzieli, że przez płot skacze kot, nawet jeśli napisano to jako „przz płt skcz kt”. To, że cztery tysiące lat później nikt tak naprawdę nie wie, czy faraon RMZS nazywał się Ramzes, Rumzes czy może Remzus to już jest tylko nasz problem.

Jest też druga strona medalu, którą właśnie porusza Łona. Estetyka języka. Słowo „żółw” jest ładniejsze niż „zolw”. Nie razi naszych oczu. Nie powoduje śmiechu,  gdy próbujemy nieporadnie wymówić taki „kaleki” wyraz. Nie można drwić z człowieka, który „karmi żółwika”, czego nie można już powiedzieć o tekście bez „ogonków”. Taki tekst staje się wręcz ułomny i niepotrzebnie sugeruje, że autor tekstu jest tak samo niedbały jak jego pisemna wiadomość. Więc ratujmy ogonki, ponieważ  one po prostu dobrze o nas świadczą.

 

Efekty ich prac pokazujemy również w galerii poniżej 👇